Uwielbiam Beskidy, a w szczególności Beskid Sądecki, do którego mam prawdziwy sentyment.
Poniżej wrzucam dwie propozycje tras: jedna 15, druga 30 kilometrowa. Praktycznie obie można rozpocząć w Piwnicznej Zdroju, ja natomiast na start dłuższej wycieczki obrałam Rytro.
Trasa krótkiej wycieczki rozpoczyna się i kończy w tym samym miejscu, natomiast długa kończy się w uroczej Szczawnicy.
Wycieczki możesz podzielić, możesz odbyć każdą z osobna lub jako kilkudniowy wypad. Na obu trasach znajduje się kilka schronisk więc możesz tak podzielić trasę, by właśnie w schroniskach korzystać z noclegu:
Trasę można bardzo łatwo wyznaczyć, modyfikować i mierzyć przy użyciu tej strony:
https://mapa-turystyczna.pl/
A potem nie pozostaje już nic innego jak tylko spakować porządnie plecak, ubrać wygodne buty i ruszyć w trasę!
Rytro- Niemcowa- Wielki Rogacz- Radziejowa- Przechyba- Szczawnica Centrum
Wow! To dopiero trasa! Od startu w Rytrze mapa pokazuje ponad 26 km, z dojściem z hotelu i kilkoma "dodatkami" wyszło nam ponad 30. Trasa momentami bardzo męcząca, ale za to mało zatłoczona, a widoki przepiękne.
Z Rytra (w okolicach Rytro PKP) wyszliśmy czerwonym szlakiem w stronę Przechyby. Droga od samego początku pięła się mocno w górę i po chwili wyszliśmy na pierwszy pagórek z pięknym widokiem na Rytro.
Szlak cały czas ciągnął się w górę- momentami łagodnie, tak iż mieliśmy wrażenie, że idzie się po płaskim, zdarzały się też jednak ostrzejsze podejścia. Co kawałek naszym oczom ukazywały się piękne widoki, które były wynagrodzeniem wysiłku.
Po przejściu ok 10 km od punktu startowego w Rytrze doszliśmy do Wielkiego Rogacza (1182 m n.p.m) i tutaj można było powiedzieć, że oprócz podejścia na Radziejową, najgorsze mieliśmy za sobą.
Z Wielkiego Rogacza kontynuowaliśmy naszą wycieczkę czerwonym szlakiem, dalej w kierunku Przechyby. Droga zaczęła mocno schodzić w dół, a widoki zapierały dech w piersiach: Pieniny, Tatry, przepiękna panorama Beskidów, a wszystko zalane zielenią lasów i skąpane w słońcu. Bajka <3
Po chwili schodzenia doszliśmy do Przełęczy Żłobki i jak to mój mąż mówi "jak jestem w górach nie lubię schodzenia w dół, bo zazwyczaj one oznaczają, że zaraz będzie podejście masakra". I tak właśnie było tutaj. Oznaczeniem "Radziejowa Wieża Widokowa 800 m" serio nie ma można się cieszyć na zasadzie "ale fajnie, tylko 800 m". Podejście jest ostre i po kilkugodzinnym marszu okazało się dla nas nie lada wyzwaniem. Ale my, jak to my, daliśmy radę :-) Po drodze zrobiliśmy 2 minutowe przystanki żeby uspokoić puls i oglądnąć się za siebie, bo widoki były, jak pisałam wcześniej, bajkowe.
Na Radziejowej zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę- kanapka z serem (tak, tak w górach laktoza i gluten mi nie straszne), banan i duuuużo wody. Niestety nie udało się nam wejść na wieżę widokową, która została zajęta przez trochę rozkrzyczanych "turystów" (swoją drogą to zastanawiam się jakim cudem mieli jeszcze siłę tak hałasować).
Z Radziejowej wyruszyliśmy dalej w stronę schroniska PTTK na Przechybie. Oznaczenie szlaku wskazuje 1,5-2 godzin, ale my oczywiście wystartowaliśmy jak z procy i na Przechybę (1175 m n.p.m) doszliśmy w godzinkę :-)
W schronisku na Przechybie zrobiliśmy kolejną małą przerwę. Głównie w celu porządnego nawodnienia oraz dodatkowego zastrzyku energii w postaci Red Bulla. Po kilku minutach wyruszyliśmy dalej, tym razem zmieniliśmy kolor szlaku na niebieski prowadzący do Szczawnicy.
Zazwyczaj, podczas tego typu wycieczek, nie robię dłuższych przerw i utrzymuję dość wysokie tempo marszu. Staram się podziwiać widoki i cieszyć się otaczającą mnie przyrodą, ale piesze wędrówki traktuję jako trening. Musi być ostro :-) Dodatkowo tego dnia prognozowano burze co w górach jest bardzo niebezpieczne. Wyszłam na szlak stosunkowo późno dlatego też musiałam się śpieszyć, żeby zdążyć przed zmianą pogody.
(Mniej więcej gdy doszłam do Szczawnicy zaczęło się błyskać. Gdy dochodziłam do centrum minął mnie rozpędzony wóz GOPRu. Jak się później dowiedziałam piorun uderzył w platformę widokową na Sokolicy i kilka osób zostało ciężko rannych.)
Droga z Przechyby w stronę Szczawnicy jest stosunkowo przyjemna, momentami zejścia są jednak dosyć strome, co może być kłopotliwe po tak długim marszu, szczególnie dla osób z problemami ze stawami kolanowymi. Ale i z tym fragmentem sobie poradziliśmy i po 8 godzinach od wyjścia z hotelu dotarliśmy do Szczawnicy :-)
Jeżeli jedziesz do Piwnicznej...
Poniżej wrzucam jeszcze jedną trasę, tym razem z sąsiadującej z Rytrem, Piwnicznej.
Na Eliaszówkę można także dotrzeć z Wielkiego Rogacza, poruszając się niebieskim szlakiem.
Możesz wybrać się na dwudniową wycieczkę np do Piwnicznej: dzień pierwszy, trasa poniżej, dzień drugi pierwsza trasa, z tym że na Wielki Rogacz dojdziesz z Piwnicznej szlakiem żółtym (zamiast czerwonym z Rytra)
(Piwniczna) Sucha Dolina- Obidza- Eliaszówka- Magóry- Kosarzyska (Piwniczna)
Wycieczkę rozpoczęliśmy z naszego hotelu, znajdującego się w Suchej Dolinie, w Piwnicznej. Szlak czerwony przechodzi praktycznie obok hotelu i powoli, łagodnie pnie się w górę.
Po przejściu około jednego kilometra (licząc od hotelu Ski, idąc z Piwnicznej będziemy już około 8 km na liczniku) dojdziemy do Bacówki na Obidzy. Tutaj możemy zatrzymać się na krótką lub dłuższą przerwę, napić się i zjeść coś z menu regionalnych smakołyków oferowanych przez Bacówkę.
źródło: www.beskidsadecki.eu |
Cała trasa obfituje w przepiękne widoki.
Z Bacówki na Obidzy wyszliśmy dalej szlakiem czerwonym i po chwili marszu, na rozwidleniu dróg wybraliśmy szlak zielony. Po przejściu około 3 km dotarliśmy na Eliaszówkę (1023 m n.p.m).
Sam szczyt jest mocno zalesiony, znajduje się tu natomiast wieża widokowa, z której mogliśmy podziwiać m.in Pieniny, Pasmo Radziejowej i wiele innych.
Z Eliaszówki skierowaliśmy się następnie szlakiem w kierunku centrum Piwnicznej (informacja turystyczna wskazuje czas przejścia 2h). W okolicy Magóry skręciliśmy na szlak niebieski prowadzący do Kosarzysk (Stanica Harcerska Kosarzyska), ponieważ nasza baza wypadowa znajdowała się w Suchej Dolinie.
Długość trasy w całości wyniosła ok. 15 km. Trasa jest bardzo łatwa do przejścia i bardzo przyjemna.
Red Bull... :/ A blog rzekomo o zdrowym stylu życia...
OdpowiedzUsuńRed Bull to syf, ale w pewnych sytuacjach się przydaje :-) jest to mój pierwszy Red Bull od kilku lat więc statystyki nie są najgorsze ;-)
Usuńładna wyprawa, ty mieszkasz w NO ??
OdpowiedzUsuńMieszkałam :-) teraz do NO jeżdżę na krótkie pobyty
Usuń